REKLAMA

Urodziny Adam Mickiewicza w Radiu TOK FM

Urodziny Mickiewicza
Data emisji:
2021-12-24 20:00
Czas trwania:
56:33 min.
Udostępnij:

Specjalna audycja przygotowana we współpracy z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza. Wiersze poety czytają profesorowie i studenci Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. W tym roku to: rektor - prof. Wojciech Malajkat, dziekan Wydziału Aktorskiego - Katarzyna Skarżanka, a także studenci I roku Julia Banasiewicz, Julia Ćwian, Agnieszka Rajda i Kacper Męcka.

AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA PODCASTU

Transkrypcja podcastu
dobry nazywam się Jarosław Mikołajewski po raz czwarty przygotowuje urodziny Mickiewicza, czyli program, który 2 pierwsze razy był wystawiany w muzeum literatury, a w zeszłym roku w tym roku z uwagi na epidemie jest realizowany w we współpracy Radia TOK FM jest radiem informacyjnym w przestrzeni informacyjnej nagle zaistniała poezja dzięki temu ma być pierwszy z 2 wieczorów z Adamem Mickiewiczem czytanym przez profesorów pana rektora Wojciecha Malajkata i przez panią dziekan Rozwiń » Katarzyna kaszankę i przez czworo studentów Akademii teatralnej imię Zelwerowicza w Warszawie to jest pierwszy wieczór i zapraszam do wysłuchania wszystkich tych cudów romantyzmu polskiego w przededniu dwusetnej rocznicy mam też tak się liczy od wydania ballad i romansów romantyczność Słuchajcie beczką ona nie słucha co dzień biały to miasteczko przy tobie nie ma żywego ducha co tam koło siebie chwytasz kogo Gołaś z kim się Witasz to jak martwa Opoka nie zwróci w stronę oka to strzela wkoło oczyma to się łzami zaleje coś nie chwyta coś nie wytrzyma rozpłacze się zaśmieje rzecz to w nocy to ty Jasień ku, a i po śmierci kocha tutaj tutaj maleń ku czasem usłyszy macocha, czego się bowiem głośnika, a to on lica twoje Oczki twoje twoja biała sukienka sąd biały jak chusta zimny jak zimne dłonie tutaj połóż na łonie przyciśnie nie do ust usta sam biały jak chusta zimny jak zimne dłonie tutaj po wejściu na łonie przyciśnie mnie do usta usta jak tam zimno musi być w grobie źle mnie w złych ludzi tłumie płacze oni siedzą mówię nikt nie rozumie nie trzymam się w ręku, gdzie znika, gdzie mój Jasień ku jeszcze wcześnie jeszcze wcześnie kursie odzywa złoża błyska w okienku, gdzie znikł 6, a stół ja się rynku jak nieszczęśliwa tak się dziewczyna z kochankiem pieści bierze, zanim krzyczy pada na ten upadek na głos boleści skupia się ludzi Gromada mówcie pacierze krzyczy prostota tu jego dusza być musi Jasiu być musi przy swej Rusin on ją kochał żywo płacze i mówi pacierze słuchaj dziecko krzyknie wśród zgiełku Starzec i na lud zawoła ufaj cie memu oku kilku nic nie widzę dookoła duchy karczemnej tworem gawiedzi głupstwa wyważone kuźni dziewczyna duby Malone radzi gmin rozumowi różni dziewczyna czuje odpowiada skromnie, a gawiedź wierzę głęboko uczucie wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko martwe znasz prawdy nieznane dla ludu i widzi świat w proszku w każdej gwiazd i Kielce Kulhanek Maryli cudzy człowiek tam Unia nowej odnogi tam udzielonej Ross długi co za piękne kucharek spodem uwieńczony jak wianek w maliny Czernie i głogi wok ma Strojny murawą głowę ukwiecona kwiaty, a na niej Czeremchy drzewo, a od niej idą 3 drogi 1 droga naprawą druga droga do chaty trzecia droga na lewą jak tędy płynę z wikliną pytam się ciebie dziewczyno co tu za piękny kucharek dziewczyna w całej wsi pyta się bracie cała wieś powie tobie marynarzy w tej chacie, a teraz leży w tym grobie na prawej stronie też latki ubite nogą Pastuszka to jest drużyna jej matki, a stąd przychodzi jej dróżkę, lecz oto błysnął poranek przejdą oni na kuchenek ukryć się tu zastosują mu sam ich posłuchać niedoli własne oczy zobaczą patrz w lewo idzie kochanek patrz matka idzie z domu patrz lewa przyjaciółka wszyscy idą powoli i nie są Ziółka Maryla o tej porze jesteśmy się nie widzieli jesteśmy się nie wcisnęli Maryla zaś złoże tu czeka twój kochanek czy przespała ranek czy na mnie nagrywana, a Maryna kochana gdzieś się dotąd kryje nie przespała ranka nikt nie zaś na Janka, lecz nie żyjesz nie żyjesz więzić ten kucharek nie ujrzy już kochanka nie ujrzycie kochanek dawniej, kiedy spać szedłem tym schodziłem chwilę, że skoro się obudzę oba Marylę i dawniej spałem mile teraz tutaj spać będę od ludzi daleki może właśnie że, gdy zamknę powieki może zamknę na wieki byłem jak gospodarny, gdy byłem szczęśliwy chwalili mnie sąsiedzi chwalił mnie ojciec siwy teraz ojciec miedzi, a ja ani ludziom nie Bogu niż ziarno w polu przypadnie niż ginie siano ze stogu niż sąsiad Kopy rozkradli ich trzody wyruszą wielki Niemasz Niemasz Marynki daje mi ojciec chaty najem sprzętu bogaty będzie w domu gospodynie namawiali mnie z waty Niemasz nie ma marki straty nie mówili nie mogę nie nie mogę wiem ojciec uczenie pójdzie w daleką drogę więcej mnie nie znajdziecie, choć byście szukaj nie będę już na świecie przystanek do Moskali, żeby mnie wraz z zabili Niemasz nie ma Maryli czemuż nie wstałam z rana już w polu pełno ludzi nie ma Szcze niema kochana Marylą któż nie budzi płakałam przez noc całą zasnęła, kiedy miało mój Szymon gdzieś już w polu wyprzedził on świta Ania nie budził mnie mojego liczyłem się bólu poszedł z kosą bez śniadania koszty dzień cały kosz sobie ja tutaj leży na grobie czegóż mam iść do domu, kto nas na obiad zawoła, kto z nami siądzie dostała nie ma Szach nie ma komu póki my mieli siebie w domu było jak w niebie u nas i wieczorynki z całej wsi chłopcy Dziewki najweselszy zaś rynki najhuczniej się do szewski nie maszcie w domu pustynie każdy, kto idzie minie zawiasy rdzewieją w sieni mchem dziedziniec zieleni Bóg nas opuścił ludzie opuścili Niemasz Niemasz Mary tutaj bywało z rynku nad wodą sobie stoimy ja twoim kochanku ten nie mówisz o moim już więcej sobą nie będzie mówili Niemasz nie ma Maryli, którzy mi zwierzy się szczerzy komuś ja powierzy a gdy z tobą kochanie smutku szczęścia niedziele smutek smutkiem zostanie weselem nie jest wesele słyszy to co człowiek wzdycha i muzeum upłyną własną otarł łzę z powiek i dalej poszedł Vitinho radni to niesłychana pani zabija pana Zabi wszy grzebie w Gaju na łączce przy Ruczaju grupy lilię zaszywa, zażywając tak śpiewa rośnie w kwiecie wysoko jak pan leży głęboko jak pan leży głęboko takty rośnie wysoko potem cała krwawią ona męża zbój czyni żona bierze przez łąki przez knieje i kurą i dołem górą zmrok pada Wietrzyk wieje w ciemno wietrzna ponuro Wrona gdzieniegdzie kracie i buchają puchacza bierze w dół do Strumyka, gdzie stary rośnie Bóg do chatki pustelnika stuk stuk stuk stuk, kto tam spadła zapora wychodzi Starzec świeci pani na kształt upiora z krzykiem do chatki leci aha siniał usta oczy przewraca słup drżąca zbladła jak chusta cham mąż cha trup niewiasta pan Bóg z sobą co ciebie tutaj niesie wieczorną Złotno dobą co robisz sama w lesie tuż za lasem zastawę błyszczą mech zamków ściany mąż królem Bolesławem poszedł na Kijów Jane lat za latem wieży nie ma go bojowi iska ja młoda wśród młodzieży drogę cnoty śliska nie dochowała wiary w Piasta mojej głowie KRUS rokiem głosi kary wrócili mężowie ach, mąż nie dowie oto krew, a to nóż oni już po nim już starcia wyznała szczerze czy głoszą święte i ust jak mówić pacierze, gdzie mam iść na odpusty, a pójdę aż do piekła zniosę bicie pochodnie, byleby moją zbrodnię wieczysta noc po legła niewiastą, że stary, więc jeżeli rozboju, ale tylko strach kary idź sobie spokoju i rzecz bojaźni rozjaśni lica wieczna trwa tajemnica, bo takie sądy Boże, iż co ty zrobisz skrycie mąż tylko wydać może, a mąż twój stracił życie pani z wyroku rada jak wpadła tak wypada bierze nocą do domu nic nie mówiąc nikomu stoją dzieci przed bramą mamo wołają mamo a gdzie został nasz tato nieboszczyk co wasz tato nie wie co mówić na to został w lesie za dworem powrócić wieczorem czekają wieczór dzieci czekają 0203. czekają tydzień cały nareszcie zapomniały ani zapomnieć trudno nie wygnać myśli grzechu zawsze na sercu nudną nigdy na ustach śmiechu nigdy snu na granicy, bo często nocnej porze coś stuka się na dworze coś chodzi po świetlicy dzieci woła to ja to Toya dzieci wasz tato noc przeszła zasnąć trudno nie wygnać myśli grzechu zawsze na sercu nudno nigdy na ustach śmiechu i Hanką przez dziedziniec słyszę ten na moście i kurzy się Gościniec czy nie jadą goście i na Gościniec w las czy ktoś nie jedzie do nas jadą jadą ze strony tłumu na drodze wielki drżą, że rząd koniki Wronę ostre błyszczą szabelki jadą jadą panowie nieboszczyka Brytowie Witaj rzeczy zdrowa widać, że nam bratowa już pożegnał ten świat, kiedy dawno rok minął umarł na wojnie minę to kłamstwo bądź spokojny już skończyła się wojna brat zdrowe oczy ujrzeć go na oczy pani ze strachu zbladła zemdlała upadła, o czym przewraca słup z trwogą dokoła rzuca, gdzie on, gdzie mąż, gdzie trup powoli się odrzuca dla działań bez radości pytała gości, gdzie mórz, gdzie kochanie, kiedy przede mną stanie powraca razem z nami, lecz przodem chciał pospieszyć nas przyjąć z rycerzami twoje wypatrzyć dziś jutro pewnie będzie pewnie kiedyś w błędzie ubite minął szlaki zaczekajmy dzień, jaki poślemy szukać wszędzie dziś jutro pewnie będzie posłali wszędzie Sługi czekali dzień i drugi, gdy nic nie doczekali się z płaczem chcą jechać dali zachodzi drogę pani bracia moi kochani jeśli zła do podróży wiatry słoty i deszcze wszak czekaliście dłużej czekać trochę jeszcze czekają przyszła zima brata Anima minima czekają myślę sobie może powrócić wiosną, a on już leży w grobie, a nad nim kwiatki rosną rosną tak wysoko jak on leży głęboko i wiosny przeczekali, iż nie jadą dali do smaku gospoda, bo gospodynie młoda, że chcą jechać udają, a tymczasem czekają czekają aż do lata zapominają brata do smaku i gospoda i gospodyni młoda jak 2 Unii gości takie 2 polubili obu nadzieją łechce opadła i zdjęć trwogą żyć bez niej żaden nie chce żyć z nią obaj nie mogą wreszcie na jedno zdanie idą razem do pani słuchaj pani bratowa przyjmą dobrze nasze słowo my tu próżno siedzimy brata nie zobaczymy ty jeszcze jesteś młoda i młodości twojej szkoda nie wiem dla siebie świata wybierz brata za brata to rzekli i stanęli gniew ich zazdrość piecze ten to ów okiem strzeli ten to słówko rzeczy usta sine krzyczeli w ręku ściskają miecze pani widzi w Gniewie co mówić sama nie wie proszę chwilkę czasu bierze zaraz do lasu bierze w dół do Strumyka, gdzie stary rośnie Bóg do chatki pustelnika stuk stuk stuk stuk całą rzecz wykłada w czasie co rada, a jak pogodzić braci i chcą mojej ręki oba ten ten się podoba lecz kto weźmie, kto straci ja mam maleńkie dziatki i wioski dostatki dostatek przez mitrę, gdy zostałam bez męża, lecz Szach nie dla mnie szczęście nie dla mnie już za szczęście Bozia nade mną kara ściga mnie nocna Mara zaledwie przymknąć oczy traw traf klamka Skocz budzę się widzę słyszę jak idzie jak też jak dysze jak kupa, a widzę słyszę trupa skrzypu skrzyp już nad łożem skrwawiony sięga nożem i kręgiem wysypie ciągnie mnie i szczepieniach dosyć dosyć strachu niż siedzieć mnie w tym gmachu i dla mnie świat szczęście nie dla mnie już za część córkę rzeczy stary nie ma zbrodni bez kary, lecz jeśli szczera skrucha zbrodniarzu pan Bóg słucha znam ja tajny wyroku miło ci rzecz o 200, choć mąż zginął od roku jak wskrzesza dziś jeszcze co swojak jak mój Ojcze nie czas już ich nie czas to żelazo zabójcze na wieki dzieli nas, a znam, że Warta kary i zniósł wszelkie kary byle się pozbyć Mary zrzeka się tego zbioru i pójdę do klasztoru i pójdę ciemny las nie nie wskrzesza mój Ojcze nie czas już, a nie czas to żelazo zabójcze na wieki dzieli nas Starzec westchnął głęboko i łzami zalał oko oblicze skrył w zasłonie drżący załamał dłonie idź za mąż póki pora nie lęka się upiora martwi się nie odczuć ci twarda wieczności brama i mąż twój nie powróci chyba zawoła sama, lecz jak pogodzić braci, kto weźmie, kto straci najlepsza będzie droga zdać się na los i Boga niechaj się z ranną Rosą pójdą kwiecia wniosą niech każdy weźmie świecie i wianek tobie plecie i niechaj Doda znaki, żeby poznać czy jaki i pójdzie w kościół Boży in ołtarz złoży, czyli pierwszy weźmie wianek ten mąż twój ani przestrogi rada już do małżeństwa skoro nie boi się pióra, bo myśli swoje układa nigdy żadnej potrzeby nie wołać go do siebie i z tych układów rada jak wpadła tak wypada bierze prosto do domu nic nie mówiąc nikomu bierze przesłanki przez gaje i Jerzy staje i staje i myśli i słucha zdarza się, że ją ktoś goni i że coś szepcze do niej wokoło ciemność głucha Toya twój mąż twój mąż i staje im myśli i słucha słucha zrywa się jeży włos się na głowie jeży w tych obejrzeć lęka coś wciąż po krzakach Stenka Echo powtarza wciąż to ja twój mąż twój mąż, lecz zbliża się niedziela zbliża się czas wesela zaledwie słońce wschodzi wybiegają 2 młodzi pani środy dziewic grona do ślubu prowadzona wystąpi śród kościoła i bierze pierwszy wianek obnosi go dokoła oto, więc lilie ach, czyjeś to są czyje, kto mój mąż, kto kochanek wybiega starszy brat radość na ulicach płonie skacze klaszcze w dłonie tyś moja mówi to kwiat między lilie kręgi program wstążek zwój to znak to moje wstęgi to mój dom to mój kłamstwo drugi zawoła wyjście tylko kościoła miejsce widzieć możecie kandydowałem do kwiecia rwałem na łączce w Gaju na grobie przy Ruczaju okaże grup Zdrój to mój to mój to mój kurczą się źli młodzieńca ten mówi ten zaprzecza dobili pochwy miecza wszczyna się z drogi bój szarpią do siebie, więc to moi to moi moi wtem drzwi kościoła czasu wiatr zawiał świece zgasły wchodzi osoba w bieli znanych hut znana Zbroja staje wszyscy zadłużyli staje patrzy koszem podziemnym woła głosem mówi wieniec i ty moja kwiat nazywany grobie mnie Księże stół Zwiąż zważono biada tobie to ja twój mąż twój mąż z braci, a biada obu z mego rywali ściga grobu zawieźć krwawy bój to ja twój mąż wasz brat wy moi wieniec mój wstrząsnęła się cerkwi posada zrębów wysuwa się ząb sklep trzeszczy w głąb zapada cerkiew zapada w błąd ziemią zwierz ukryje na niej rosną lilie rosną tak wysoko na głowie mam straszny wianek w ręku zielony badyle Beck, a przede mną bierze baranek nade mną, lecz motylek na baranka bez ustanku wołam bać ba Szmul baranku baranek zawsze z daleka motylka łóżeczko go nie już już chwytam go w dłonie motylek zawsze ucieka niegdyś wiosny poranki najpiękniejsza z tego zioła i Zosia, opłacając baranki skacze śpiewa wesoła Oleś za gołąbków parę chciał raz pocałować usta i prośby ofiarę wyśmiała dziewczyna pusta lala la, ale Józio dał wstążkę pasterce Antoś oddał swoje serce, lecz i Józia i Antosia śmieje się pieszych Śliwa Zosia dziewczyna z tej wioski i imię moje uwagi głośne że, chociaż piękna nie chciałam zamieszcza dziewiętnastą przegrawszy jasne i umarł sam nie znając troski ani prawdziwego szczęścia żyłam na świecie rzeczach nie dla świata w myśl moja nazbyt Skrzydlata nigdy na ziemskiej spoczęła błoni zaległ kim zasiłkiem goni za muszką zakreślonym Jankiem za motylkiem za Baranem, ale nigdy za kochankiem pieśni i fletów słuchałam rada często, kiedy sama pasy do tych pasterzy goniła stada, którzy mówili byli trasy, lecz żadnego nie kochałam nie wiem co się ze mną dzieje nieznajomym ogniem spałam, choć sobie gram do woli latam, gdzie wietrzy zawieje i nic nie smucą ci, jakie chce wyrabiamy cuda przejdę sobie sten czy romski z przezroczystych US poranku tworzymy tylko gołąbki przecież nie wiem, skąd ta nuda wyglądam kogoś za każdy przelew system przykro mi, że bez ustanku wiatr mną jak piórkiem po miasta nie wiem czy jestem z tego czy tamtego świata, gdzie się przybliża zaraz wiatr oddali pędzi w górę w dół Kosa, a tak pośród Pierz chwilę fali wieczną, przelatując drogę ani wzbić się pod niebiosa ani ziemi dotknąć nie mogę, czego potrzebujesz do przedszkola, żeby się dostać do nieba nic mnie nic mnie nie potrzeba niechaj podbiegu młodzieńca niech nie podchwycą za ręce i niechaj przyciągnął do ziemi niech po g chwilkę nie dziwi wg Bożego rozkazu to nie dotknął ziemi ni razu Litwo Ojczyzno moja ty jesteś jak zdrowie ile trzeba cenić ten tylko się dowie, kto stracił dziś piękność twą w całej ozdobie widzę i opisuje, bo tęsknię po tobie święta co Jasnej Bronisz Częstochowy i ostrej świeci bramie ty co gród Zamkowy nowogródzki ochroniarz z jego wiernym ludem jak mnie dziecko do zdrowia powróciła z cudem, gdy od płaczącej matki pod twoją opiekę ofiarowany martwą podniosłem powiekę i zaraz mogłem pieszo do twych świątyń progu iść zawrócony życie podziękować Bogu tak nas powrócisz cudem na ojczyzny łono tymczasem przenosi moja dusza tęsknią do tych pagórków leśnych do tych łąk zielonych szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągniętych do tych pól malowanych zbożem rozmaite wypłacanych pszenicą posrebrzany życiem, gdzie Bursztynowy świeżo Gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzień, czyli na pałac, a wszystko przepasane, jakby wstęgą miedzą zieloną na nich z rzadka Cichy grusze siedzą wśród takich pól przed laty nad brzegiem Ruczaju na pagórku niewielkim we brzozowym Gaju stał Dwór szlachecki z drzewa, lecz pod murowany świeciły się z daleka powielany ściany tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni topoli co bronią od wiatrów jesieni dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd nogi i dodała miał wielką i przynieść czysto Gui urząd ku co pod strzechą zmieścić się nie może widać, że okolica obfita we zboże i widać liczby kopii co wzdłuż wszerz mógł świecą gęste gwiazdy widać liczby pługów o rządzących wcześniej Łany ogromne wigoru czarno ziemne zapewne należne do dworu uprawne dobrze na kształt ogrodowych grządek, że w tym domu dostatek mieszka i porządek brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza hrabia wraca do siebie, lecz konia wstrzymywał głową oraz tych kręcił w ogród się wpatrywał i raz mu się zdawało, że znowu okienka błysnęła tajemnicza Bieluch sukienka i coś lekkiego znowu upadło wysoka i przelicza się cały ogród w mgnieniu oka pomiędzy zielonymi świeciło ogórki jako promieni słonecznych wykradł się z chmurki, kiedy wśród roli padnie na Krzemień Skiba lub wśród Zielonej łąki w drobną wody szybę hrabia zszedł z konia Sługi odprawił do domu, a sam ku ogrodowi ruszył po kryjomu dobiegu wkrótce parkanu znalazł w nim otwory i wcisnął się po cichu jak Wilk do obory nieszczęściem trącił krzaki suchego agrestu ogrodniczka, gdyby lęka się 13 oglądała się wkoło lecznic nie spostrzegła przeciwko drugiej stronie ogrodu pobiegła hrabia bokiem między wielkiej Końskich w szczawie między liście Łopuch na rękach potrawie, skacząc jak żaba cicho przyciągał blisko wytknął głowę i ujrzał wśród czaszek głów sterczały główki ludzkie małe i odkryte włosy na nich krótkie jak tlen białe szyje nagie do ramion, a pomiędzy niemi dziewczyna głową wyższa z włosami dłuższymi tuż za dziećmi PAF siedział i piór swych obręcze szeroko rozprzestrzenił różną fair będą Tęczy, na której główki białe jak na tle obrazku rzucone ciemny błękit nabierał blasku obrazowane koło okręgiem pawich oczu jak Jankiem gwiazd świeciły w zbożu jak przewrotu pomiędzy kuru ze złocistymi laski i angielską prawicą po zebraną w paski i szczerym koralowy i zielonym śladem, których kształty barwy mieszały się razem niby krata ze srebra złota leczona, a po wierny od wiatru jak lekka zasłona dziewczyna powiewała podniesioną w ręku szeroki taką podobną do piór strusich pęku nie zdała się uganiać główki niemowlęce od złotego motelu w deszczu w drugiej ręce coś Unii wroga tego złocistego świeci zdaje się, że naczynie do karmienia dzieci, bo jest bliżej dzieciom do ust po kolei miało zaś kształt złotego rogu Amaltei tak zatrudniona przecież obracała głowę i na pamiętne szelesty krzaki agrestowa nie wiedząc, że napastnik już z przeciwnej strony zbliżył się czołgając się jak wąż przez zagony aż wyskoczył z Puchacz 4 grzędy ogni i kłania się nisko już głowę odwróciła i zniosła ramiona i zrywała się leczyć jak Kraska spuszczona już leki stopy jony nad liściem, kiedy dzieci przez lęku podróżnego niszczeniem i ucieczką dziewczyny zasnęła okropnie posłuchała uczyła, że jest nieroztropnie dziatwy małą przy lęku i samą porzucić wracała, wstrzymując się musiała wrócić jak niechętny duch wróżka przy zwany zaklęciem przybiegła na krzykliwe czym bawić się dziecięciem siadła przy nim na ziemi wzięła je na łono drugiego skała ręką i mową zniszczoną aż się uspokoiły objął Chevron cięta jej kolana i tuląc główki jak pisklęta pod skrzydła matki ona rzekła czy to pięknie tak krzyczeć czy to grzecznie ten pan właścicielem ten pan nie przyszedł straszyć tonie czaszka radne to gość dobry pan w istocie był to piękny pan słusznej urody twarz miał pociągłą bladą, lecz świeże jagody, o czym Odrę łagodne włos stół Gui białawy na włosach listki ziela i kosmyki trawy, których Rawie oberwał, pełniąc przez zagony zieleni się jako wieniec rozleciał on o tym rzeką o jakimkolwiek uczyć imieniem bóstwem jest jeszcze Info duchem czy widzeniem mów własna liczy ona na ziemię sprowadza obca liczbie więzi na padole władza domyślam się pewnie wzgardzony miłośnik, jaki pan można albo opiekun zazdrośnik w tym parku Zamkowym jak zaklętą strzeże godna było się bronią walczyli rycerze by została romansów heroiną smutnych Odkryj piękno tajnie swych losów okrutnych znajdzie Zbawiciela odtąd tym skinieniem jak rządzi sercem moim tak rządzimy ramieniem z rumieńcem dziewiczym, ale wzrost ze strony słuchała obliczem jak dzieci lubi widzieć obrazki jaskrawe i licz many błyszczących znajduje zabawę nim rozeznać ich wartość tak się słucha pieści dźwięczne słowa, których nie pojęła treści na koniec zapytała, skąd pan przychodzi i czego tu podrzędnych szuka pan brodzi przepraszam rzekł panie tylko widzę, że pomieszał zabawy przepraszam ja właśnie pośpieszą na śniadanie już późno chciałbym na czas zdążyć panienka wie, że drogą trzeba wkoło krążyć przez ogród zdaje mi się jest do dworu prości dziewczyna przykład tędy droga, jaką Mości tylko rząd psuć nie trzeba tam między murawą ścieżkę w lewą zapytał hrabia czy naprawą ogrodniczka podniósł się błękitne oczęta zdawała się go badać ciekawością zdjęta, bo dom od 1000 kroków Whitney jak na dłoni, a hrabia drogi pyta, ale prawie Boni chciał koniecznie coś mówić szukał powodu rozmowy pan mieszka tu blisko ogrodu czy na wsi jak to było, że Panny we dworze nie widział czy niedawno tu przyjezdna może dziewczę wstrząsnęło głową przepraszam panienką czynie tam pokój Panny, gdzie owe okienko myśli zaś w duchu jeśli nie jest heroiną romansów jest młodzi pchnął prześliczną dziewczyną w zbyt często wielka dusza myśl wielka ukryta w samotności jak Róża wśród lasów rozkwita dosyć się wynieść na świat postawić przed słońcem, aby widzów zadziwiła jasnych barw 1000 ogrodniczka tymczasem powstała w milczeniu podniosła jedno dziecię z Wisły na ramieniu drugie wzięła za rękę kilkoro przodem zagarniając kąski szła dalej ogrodem odwrócił się zrzekła czy też pan nie może rozbiegu moje ptactwo pędzić nawet zboże ja czas popędza, acz krzyknął hrabia zadziwieniem ona tymczasem znikła zakryta drzew cieniem chwilę jeszcze z szpaler przez majowe zwoje przyświecało coś na wskroś, jakby oczu twoje samotny hrabia długo jeszcze stał w ogrodzie dusza jego jak ziemia posłańca Zachodzie ostrzegała powoli bar wybrała ciemne zaczął marzyć, lecz sny miał bardzo nieprzyjemne zbudził się sam nie wiedząc na kogo się gniewał niestety mało znalazł na to się spodziewał bo gdy wagonem pełną głowę pasterce pani musi w głowie skakał w nim serce tyle wdzięku w tajemnej nim upatrywał w tym ją cudów ubrał tyle odgadywać wszystko znalazł inaczej prawda, że twarz ładną kibić miała wysmukłą, ale jak nie składną, a owa publiczność liceów i rumieńce żywości malująca zbyteczną prostacko szczęśliwość znak, że myśl jeszcze drzemie, że serce nieczynne i owe odpowiedzi tak wiejskie gminne po co się łudzić krzykną zgaduje po czasie Telimena królowej izbie obrócono na, zachowując testową chusteczką ramiona jak mamy kocham rzekła hrabia się nie myli znam dobrze Rosję państwo nie wierzyli, gdy im nieraz mówiłam jak tam wielu względów godne pochwały czujność i szerokość urzędów byłam ja Petersburg ku nieraz nie 2× miłe wspomnienia wdzięczne przeszłości obrazy co za miasto nikt z panów nie był Petersburg ku chcecie może plan widzieć mam plan miasta w biurku latem świat Petersburski zwykł mieszkać na daczy to jest w pałacach wiejskich w dacie wiązka oznacza mieszkałem w pałacyku tuż nad Newą rzeką jest zbyt blisko miasta i niezbyt daleko na niewielkim umyślnie pan pagórku, a chcą to był za domek plan mandatem w biurku Otóż na nieszczęście najął dom w sąsiedztwie jakiś mały czynowników siedzący w śledztwie trzymał kilkoro chartów co to za męczarnie, gdy blisko mieszka mały czynowników i obszar ilekroć książką wyższą sobie do ogrodu użyć Księżyca blasku wieczornego chłodu zaraz pies przyleciały kręcił ogonem i strzygł uszami właśnie, jakby był szalonym nieraz się na rękę on sercami wróżyło z tych psów jakieś nieszczęście tak się też zdarzyć ruch bo gdy szła do ogrodu pewnego poranka hard u nóg mych zadławił mojego kochanka Bończyk, a była to rozkosz psina miała miał w podarunku od księcia z kina na pamiątkę rozum żyła jak Wiewiórka mam jej portret Chick tylko nie chce iść do biurka, widząc wiązadła pionu wielkiej Altera racji dostałam mdłości spazmów serca palpitacji może być gorzej jeszcze z moim zdrowiem było szczęściem nadjechał właśnie z wizytą Kiryło Gawry licz kazał Dustin wielki łowczy dworu i pyta się o przyczynę tak złego humoru każe na urzędnika przyciągnąć za uszy staje pobladł drżący prawie bez duszy jak śmiesz krzyknął ukryła piaru nowym głosach szczuć miasto łanie kopną tuż pod carskim nosem osłupiały czynowników darmo się zaklinał, że polowania dotąd jeszcze nie zaczynał się, że wielkiego łowczego wielkim pozwoleniem zwierz już ciut z domu się być psem nie jest leniem jak to krzyknął ukryło ktoś śmiałby Hulka kraju znać się lepiej na łowach, iż wierzą w rodzaju niźli ja Kos Dustin carskiej 1 majster niemalże na wzrost sądzi zaraz Polic majster wołają Polic majstra każą pisać śledztwo, a ja rzeczy konstytucji wydaje świadectwo, że to łani on plecie, że to pies domowy rozsądna, kto zna lepiej zwierzynę i łowy Polic majster powinność służby swej rozumiał bardzo się nad faktem Szanowni każdy umiał i od wielu już na stronę po braterski radził by przyznał się do winy i tym grzech swój gładzi łowczy dobru Hanny przyrzekł, że się wstawi do cesarza i wyrok nie co łaska skończyło się, że charty poszły po Ros, a czynowników na 4 tygodnie do kozy zabawiła na cały wieczór ta prostota zrobiło się nazajutrz z tego anegdota, że sądy onym piesku wielki łowczy udało się i nawet wiem z pewnością, że sam cesarz śmiał się było cymbalistów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przyjęte wielu Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć, gdzie bawił teraz nagle głównym sztabem wojska zjawił wiedzą wszyscy, że nikt na tym instrumencie nierówna w biegłości w guście i talencie proszą, żeby zagrał podają cymbały Żyd wzbrania się powiada, że ręce zgrubiały odwyku od grania nie śmie i panów się wstydzi, układając się umykać, gdy to co się widzi podbiega i białej podaje mu dłoni drążki którymi zwykle mistrz ze strony dzwoni długą rączką posiłek brodzie starca łaska i biegając z wdziękiem Lou mówi jeśli łaska faktom zaręczyny zagryzie jak wielu Leszek nieraz przyrzekał już grać na weselu Jankiel niezmiernie zawsze lubił kiwnął brodą na znak, że nie odmawia, więc go w środę wjadą podają krzesło usiadł cymbały przynoszą kładą na kolanach on patrzy z rozkoszą i z dumą jak weteran służby powołany, gdy wnuki ciężkiego mieć ciągną ze ściany Jet śmieje się, choć miecza dawno nie miał w dłoni, lecz uczył, że dłonie jeszcze nie zawiedzie broni tymczasem 2 uczniowie przy symbolach klęczą stroją na nowo strony, próbując brzęczą Jankiel sprzymierzonych na poły oczyma milczy i nieruchome drążki w palcach trzyma razu, bijąc taktem triumfalny potem gęściej się kół strony jak deszczem nawalnym dziwię się wszyscy, lecz to była tylko próba, bo wnet przerwał i w górę podniósł drążki oba już drżą drążki tak lekkimi ruchy jak gdyby zadzwonił w stronę skrzydło Muchy, wydając ci się ledwie słyszalny wręczenia mistrz zawsze patrzył w niego czekając natchnienia spojrzał z góry i instrument dumnym okiem zmierzył wzniósł ręce spuścił razem 2 drążki uderzył zdumiał się słuchacze razem ze stron Wiela buchnął dźwięk, jakby cała Jan Czarski kapela zwała się z dzwonkami żelami bęben ci brzmi polonez 3maja skoczne dźwięki radością oddychają radością słuchają Dziewki chcą tańczyć chłopcy w miejscu nie dostają, lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłości wniosły w owe lata szczęśliwie, gdy Senat i posłem po dniu 3maja w ratuszowej sali zgodnego z narodem króla fetowali, gdy przy tańcu śpiewano wiwat król kochany wiwat Sejm wiwat naród wiwat wszystkie stany mistrz teraz takty nagli i to na tenże czuł fałszywy akord jak SIG węża jak zgrzyt żelaza po szkle przejął wszystkich dreszczy i wysokość pomieszał przeczuciem złowieszczym zasmuceni stworzenie słuchacze zwątpili czy instrument nie Strojny czy się muzyką, czyli nie mylił się mistrz taki on umyślnie trąca wciąż te zdradziecko strunę Melody jest Monica coraz głośniej trwając akord rozda Sunny przeciwko zgodzie tonów skonfederowanych aż Klucznik pojął mistrza zakrył ręką lica i krzyknął znam znam głos ten to jest targowica i wnet pękła ze świstem stronę, bo służąca muzyk bierze do klubów urwać takt Monica porzuca premierzy z drążkami do basu słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów takt marszu wojna atak szturm słychać wystrzały jęk dzieci płacze matek tak mistrz doskonały wydał okropność szturmu, żeby szlaczki drżały, przypominając sobie ze łzami boleści rzeź Pragi, którą znały pieśni z powieści rady, że mistrz na koniec stronami wszystkimi zagrzmiał i głosy dusił, jakby wbił do ziemi ledwie słuchacze mieli czas wyjść z zadziwienia muzyka inny znów zrazu wręczenia leki i ciche i kilka cienkich strony klient czy kilka much, gdyż siatki wyrwą się pojęty, lecz strun coraz przybywa już rozpierzchły tony łączą się i akordu zwiążą legiony już tak postępują zgodnymi dźwięki, tworząc tę żałosną tej sławnej piosenki żołnierzy tułaczy, których barem lasem idzie z biedy głodu, przybierając czasem na koniec pada unik konika wiernego, a konik nogą grzebie mogiła dla niego piosenka stara wojsku polskiemu tak miła poznali ją żołnierzy wiara się skupiła wkoło mistrza słuchają wspominają sobie czas okropnie, kiedy na ojczyzny grobie zanucić piosenkę i poszli w kraj świata przywodzą namyśl długie swej wędrówki lata po lądach morzach Piaskach gorących i mrozie pośrodku obcych ludów, gdzie często w obozie cieszył ich i rozlewnia ten śpiew Narodowy tak rozmyślając smutnie pochylili głowy, ale jednak podnieśli, bo mistrz tony wznosi natężenia tak zmienia coś innego głosi i znowu spojrzał z góry okiem strony zmierzył złącz ręce oburącz 2 drążki uderzył uderzenie tak sztuczne tak było potężne ze strony zadzwonił jak trąby mosiężne i trąb znane ku niebu piosenka płonęła marsz triumfalny jeszcze Polska nie zginęła marsz Dąbrowski do Polski i wszyscy Krasne i wszyscy marsz Dąbrowski chorym okrzyknęli, jakby sam swojej dziwił się w piosence upuścił drążki palców podniósł w górę ręce czap Kalisza spadła mu z głowy na ramiona powiewała poważnie Broda podniesiona na jagodach miał kręgi dziwnego rumieńce we wzroku ducha pełnym błyszczał żar młodzieńca a gdy na Dąbrowskiego Starzec oczy zwrócił zakres rękami z podarunku jest pod krzyż wrócił z siebie długo Litwa nasza czekała długo jak my Żydzi Mesjasza ciebie prorokowali dawno między ludem śpiewaczki ciebie niebo obwieściła cudem żyj i wojuje zbyt poczciwy ojczyznę jako Polak kochał dąbrowskim podawał rękę dziękował on czapkę zdjął wszy wodza rękę całował zdania i uwagi z dzieł Jakuba Bema anioła Ślązaka Angelus Silesius i są Martyna 1 jest rzecz na świecie godna ludzkiej pieczy pokój jest przyszłym dobrem przyszłym szczęściem moje są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi są takie, które szepce swemu narodowi są takie, które zwierza przyjaciołom domu Zurych odkryć nie może nikomu niech się twa dusza jako Dolina położy Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka, więc kto w głowę zachodzi jest cudem tego taki niezwykły zupełnie fragment Boskiej komedii jak mówi, że patrzy na 1 punkt jest niezmienne ten punkt jest Bóg, ale widzi go ciągle inaczej, bo sam się zmienia jak to z Mickiewiczem 4 lat współpracujemy, czyli współpracuje Akademia teatralna z muzeum literatury i wciąż czy też Mickiewicza czy dojrzewa Mickiewicza czy tego dziś inaczej poprzez to kim przestaje z roku na rok, choć doświadczenie no wiesz tylko w każdym wielkim poetą tak się nimi albo do niego dorasta mu się z nim wzrasta, a i dojrzewa bardzo dziękuję bardzo, dziękuję zaproszenie przy okazji życzę wszystkim spokojnych ludzkich świąt pamiętajmy, że są ludzie na świecie, którzy potrzebują móc dziękuję państwu za wysłuchanie dzisiejszego bloku mickiewiczowskiego zaprasza jutro na godzinę dwudziestą Zwiń «

PODCASTY AUDYCJI: URODZINY MICKIEWICZA

Więcej podcastów tej audycji

REKLAMA

POSŁUCHAJ RÓWNIEŻ

REKLAMA

DOSTĘP PREMIUM

TOK FM Premium 40% taniej. Radio TOK FM bez reklam, podcasty z audycji i podcasty tylko dla Subskrybentów.

KUP TERAZ

SERWIS INFORMACYJNY

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA