REKLAMA

Jakie emocje towarzyszą in vitro? Do procedury warto się odpowiednio przygotować [GŁOSEM EKSPERTA]

Głosem eksperta
Data emisji:
2023-06-02 05:00
Audycja:
Czas trwania:
30:49 min.
Udostępnij:

Jakie emocje towarzyszą parze, która decyduje się na zapłodnienie metodą in vitro? Czy kobiety przeżywają to doświadczenie inaczej niż mężczyźni? O to Dorota Wardecka – Herman pyta w podcaście dr n. med. Joannę Kot, psychoterapeutkę, psycholożkę, psychoonkolożkę. Ekspertka wyjaśnia, dlaczego tak ważne jest, by decyzja o in vitro była nie tylko dobrze przemyślana, ale przede wszystkim obustronna. Zwraca także uwagę, iż duże oczekiwania wobec procedury powodują, że każde niepowodzenie rodzi ogromne frustracje, dlatego para powinna zdobyć odpowiednią wiedzę na temat skuteczności in vitro. Rozwiń »
Dr Joanna Kot wyjaśnia również, dlaczego mężczyzna w procesie starań o rodzicielstwo powinien pozwolić sobie na własne emocje, a nie stawiać się wyłącznie w roli wsparcia dla kobiety.
Ekspertka podkreśla także, że informowanie otoczenia o byciu w procedurze in vitro to osobista decyzja każdej pary, podobnie jak to, czy mówić o niej dziecku, które zostało tą metodą poczęte.

Zapraszamy do słuchania!
Partnerem podcastu jest Przychodnia Lekarska nOvum w Warszawie

„Głosem eksperta" to podcast, w którym rozmawiamy na ważne tematy, opowiadamy o istotnych zjawiskach, wyjaśniamy trendy i zastanawiamy się nad tym, co warto wiedzieć tu i teraz, a także już za chwilę, w przyszłości. To rozmowy, które powstają we współpracy i przy udziale ekspertów naszych partnerów biznesowych, a przygotowywane są przez uznanych i doświadczonych dziennikarzy. Zwiń «

AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA PODCASTU

Transkrypcja podcastu

Rozwiń » Głosem eksperta podkast.
Zrealizowany we współpracy z partnerem komercyjnym?
Do wysłuchania podcatu zaprasza przychodnia lekarska Novum w Warszawie.
Dorota werdecka Herman przy mikrofonie z nami jest dr n. med. Joanna kot, psychoterapeutka psychologka psychoonkologka. Dzień dobry pani doktor, dzień dobry będziemy rozmawiać o procedurze in vitro o jej psychologicznych aspektach, a pretekstem do tego jest światowy dzień in vitro, który przypada właśnie 2 czerwca. Pani doktor, sama decyzja o procedurze in vitro o przystąpieniu do niej jest z pewnością trudna i obarczona no właśnie, jakimi emocjami jakimś lękiem obawami, ale też na pewno nadzieją?
Zazwyczaj rzeczywiście jest tak, że para, która dowiaduje się o tym, że drogą do rodzicielstwa jest m.in. dla nich taka droga właśnie poprzez in vitro. To po takim pierwszym nazwijmy to pszoku czuje po prostu taką falę nadziei i wiary w to, że być może ta ich droga do rodzicielstwa nie jest w cudzysłowie typowa, ale że rzeczywiście są jest dla nich potencjalna szansa. I to budzi jakiś rodzaj wiary i nadziei w to, że w tencze inny sposób, ale urzeczywistnimy swoje pragnienie i staniemy się rodzicami i też za tym idzie taki rodzaj właśnie mobilizacji różnych zasobów i wewnętrznych i zewnętrznych, które są angażowane właśnie w ten proces starań, i które mają jakoś służyć skuteczności tego procesu, ale też dzieje się tak, że gdzieś po drodze, zwłaszcza kiedy te transfery się no nie powodzą, tak jak para sobie wyobrażała, pojawiają się też takie bardzo trudne uczucia, jak np. lęk czy niepokój. Taki zwi związane z przeszłością lęk to czy jakiekolwiek transfer się powiedzdzie i czy staniemy się ostatecznie rodzicami, a jeżeli nie staniemy się rodzicami, to co dalej czy nasza relacja przetrwa, czy nadal będzie miała sens, jeżeli nie pojawi się tak bardzo upragnione przez nas dziecko co dalej z naszym życiem, jeżeli nasza droga starań miałaby się zakończyć właśnie niepowodzeniem i mielibyśmy wyjść z tej drogi bez dziecka po drodze też jest mnóstwo takich właśnie nazwijmy to mniejszych kawałków, które są właśnie związane z danym etapem, na którym para jest. W związku ze swoimi staraniami metodą in vitro po stronie właśnie kobiet często pojawiają się takie stany czy depresyjne czy lękowe. Oczywiście to nie jest żadną regułą i to nie musi wystąpić, ale też bardzo dużo kobiet zgłasza właśnie, że obserwuję u siebie takie zmiany psychologiczne związane właśnie ze zmianami dotyczącymi nastroju. I to też jest jakoś związane z tą sytuacją starań, dlatego że no naprawdę jest bardzo wymagająca, nie tylko finansowo organizacyjnie i tak energetycznie, ale i też jest bardzo wymagające emocjonalnie, większość par, z którymi je przynajmniej. Ja mam do czynienia, i które wkraczają na drogę takich starań wspomaganych kompletnie nie zdaje sobie sprawę, z czym ta droga jest związana, zazwyczaj mają takie wyobrażenie, że jak wejdą do przychodni, umówią się na coś z lekarzem, podpiszą odpowiednie dokumenty. To jest to niemal gwarantem powodzenia w tych staraniach i to naprawdę rozbudza jakiś rodzaj nadziei, jeżeli te starania się nie powodzą w tym pierwszym etapie, to rzeczywiście ten rodzaj rozczarowania czy stresu psychologicznego, której właśnie wynika z tego, że próba się nie udała jest bardzo.
Nasilony przy samej decyzji. To musi być decyzja obu stron prawda.
Jasne tak, oczywiście, to znaczy ten konsensus w ogóle w parze, to znaczy spójna decyzja całej tej relacji nie tylko poszczególnych osób, ale też relacji jako całości jest naprawdę bardzo ważnym czynnikiem. I wyobrażam sobie trochę takiej sytuacji. Wiecie państwo, jeżeli w para wkracze na drogę in vitro czy w ogóle podejmuje starania jakąkolwiek ścieżką? No to oznacza to, że decydują się powiększyć swoją rodzinę, decydują się coś na coś naprawdę poważnego i dużego za co im przyjdzie wziąć odpowiedzialność? I teraz nie wyobrażam sobie, że bez względu na ścieżkę. No nie ma tego konsensusu, a zwłaszcza w drodze in vitro, kiedy ta ścieżka rzeczywiście będzie dla pary bardzo wymagające, więc czy ona tego chce, czy on tego chce i też czy my jako para chcemy podjąć taką ścieżkę, żeby stać rodzice.
Czy ta decyzja może jakiś czas, to znaczy to też będzie proces?
Zazwyczaj to jest proces, więc to jest bardzo okej, właśnie, jeżeli ona zajmuje czas, bo to też jest takim sygnałem, że para się jakoś nie przerzuca. To nie przepycha się tylko rzeczywiście zatrzymuje się na moment, żeby z uwagą pobadać w sobie, co ja co ja na to to, że jest taka możliwość, czy ja czuje tę drogę, czy my wspólnie czujemy tę drogę, czy to w ogóle jest dla nas i są takie pary, które no nie podejmują tej ścieżki, tylko decydują się na inne drogi. To jest też bardzo w porządku z punktu widzenia np. jak ja patrzę z perspektywy par, które się starają przez jakiś czas. To też zauważam, że zdarza się, że na początku był ten konsensus i rzeczywiście była spójna decyzja, żeby podjąć starania drogą in vitro, ale w trakcie tych starań w wyniku różnych doświadczeń po drodze ta decyzja może się zacząć wahać albo się może w ogóle całkowicie zmienić. I to nie jest jakby decyzja, którą podejmujemy na początku i ona jest jakoś aktualna przez cały czas starań, tylko ona rzeczywiście ma jakiś rodzaj. No nie wiem, czegoś takiego bardzo zmiennego, bo kobieta np. które są długo w tych staraniach i one nie kończą się powodzeniem, zaczynają podważać tę ścieżkę w tym sensie, że no np. znajdują sobie taką takie miejsca, które nie jest już gotowe podejmować tego trudu i iść w to dalej, więc jeżeli para zatrzymuje się na początku, żeby to w sobie uważnie pobadać i daje sobie chwilę czasu na tę decyzję. Na tak lub na nie to jest to bardzo fajny taki naprawdę dobry sygnał moim zdaniem, który rzeczywiście świadczy o tym, że próbują nabrać wokół tego świadomości i podjąć swoją świadomą decyzję i nie przepychają się przez to tylko, dlatego że jest to pewna możliwość stanie się rodzicami. Marginalizując przy tym, no nie wiem swoje uczucia przekonania czy myśli na ten.
Temat, zanim do tej samej procedury dojdzie? Na co powinna przygotować się taka para emocje trudności przejścia na jakie scenariusze należy być po prostu przygotowanym tak, żeby nie było nagłego zaskoczenia?
Znaczy wydaje mi się, że te zaskoczenia będą, dlatego że taka jest droga stary.
Nie do uniknięcia.
No jest mi do uniknięcia, natomiast wydaje mi się, że można trochę złagodzić ta twarde lądowania, które płyną z tych takich nieprzyjemnych zaskoczeń poprzez urealnienie sobie od samego początku obrazu tej drogi większość far ma taki obraz metody idealnej. To znaczy jak my tam już właśnie wejdziemy i podejmiemy zalecenia lekarskie i dopełnimy wszystkiego to mamy niemal gwarantowany nazwijmy to sukces, tak jakby w tych staraniach, to znaczy kobieta zajdzie w ciążę i jakoś ona się zakończy porodę zdrowego dziecka. I rzeczywiście temu trochę jest winny taki obraz społeczny obraz in vitro po prostu tak się mówi w naszym kraju. O tej metodzie. W związku z tym ludzie kierują się takimi przekonaniami i trudno jest im mieć to na złe i pary, które przychodzą do przychodni, zazwyczaj przychodzą z takim obrazem. W związku z tym ja rozumiem, że mają też w taki bardzo wysokie oczekiwania co do co do tego procesu co do tej drogi mówią. No chcielibyśmy oczywiście, żeby się udało to za pierwszym razem, no może ewentualnie no najdalej za drugim tak no i to jest jakby okej, jakby ja naprawdę jakoś jestem pełna zrozumienia z tego do tego, że jeżeli podejmujemy te starania, to żywy mi po prostu tą nadzieję, a z drugiej strony jest tak, że kiedy ta pierwsza czy druga próba się nie udaje, co może się jakoś wydarzyć, to ta para jest jakoś zszokowana. Jest jakoś taka naprawdę bardzo głęboko zaskoczona bardzo rozżalona, czy bardzo właśnie zalękniona, że to się jakoś nie wydarza i oni są jakimś szczególnym przypadkiem. W związku z tym to ich pewnie skaża w przyszłości na bezdzietność, więc to jak można sobie trochę właśnie złagodzić przebieg i jakoś na powiedzmy osłabić te perturbację psychologiczna po drodze, to na pewno to, żeby urealnić sobie w ogóle, jak ta droga wygląda, na czym to polega, jak to przebiega i teraz najprostszą metodą, żeby to zrobić jest po prostu pozyskać informacje na ten temat poczytać. O tym poszukać w internecie porozmawiać z lekarzami i porozmawiać z kobietami mężczyznami parami, które są jakoś na tej drodze albo mają ją już za sobą i mają trochę więcej doświadczeń od nas w tej kwestii i po prostu mogą się nimi podzielić. To sprawia, że my wchodzimy trochę na tę ścieżkę trochę bardziej wyposażeni, tak jakby właśnie to, czego się możemy spodziewać po tej pozytywnej stronie, ale też na te komplikacje, które się mogą pojawić, drodze. No nas bardzo urealnia i zazwyczaj osadza w takim nim, jak to nazwać takim bardziej uziemionym miejscu w sensie, że ja jestem w tych staraniach, jestem nich przytomna. Wiem, z czym ta droga mniej więcej się wiąże i w związku z tym, kiedy pojawia się coś trudnego, nie jestem tym aż tak zaskoczona nie jest to dla mnie aż tak ciężkie troszkę szybciej potrafię zmobilizować swoje zasoby wewnętrzna, żeby poradzić sobie z tą sytuacją.
Co się właśnie może wydarzyć w trakcie wspomniała pani już, że wiele kobiet mówi o zmianie nastrojów? Czy o jakichś takich Stanach depresyjnych? Jak można przeżywać samą tą procedurę in vitro? I jak też to wpływa na partnera? No co się właśnie może dziać? Na co trzeba się przygotować? Co można odczuwać, z czym się można zetknąć w trakcie samej procedury?
No to też jest także, jeżeli ta procedura się w miarę szybko powodzi. To oczywiście parę jakoś no kończy te starania i zajmuje się już sobą w roli rodziców. Tak i cieszę się swoim rodzicielstwem, natomiast, jeżeli te starania się przedłużają, to rzeczywiście to nie jest to bez takich skutków psychologicznych, zwłaszcza dla kobiet, bo rzeczywiście poza takimi zmianami w nastrojach też bardzo często taką występującą konsekwencją psychologiczną jest to, że kobiety zaczynają w ogóle podważać swoją wartość jako kobiet jako jako osób zaczynają kwestionować. To czy, jeżeli jestem kobietą bez dziecka i być może taką kobietą pozostanę to, czy ja jest to w ogóle pełnowartościową kobietą, jeżeli nie trzymam tego dziecka w ramionach, jakby co. Ja znaczy też społecznie, jeżeli jestem bezdzietna, co jest nie tak ze mną albo z moim ciałem, skoro nie potrafi zajść w ciążę i właśnie narodzić dziecka. Co jest widzę możliwe u kobiet, które są wokół mnie takie przedłużające się starania bardzo często u kobiet właśnie powodują też, że one naprawdę zaczynają bardzo negatywnie patrzeć na siebie, jak na kobiety i kwestionować swoje poczucie kobiecości. To oczywiście obniża samoocenę, czyli taki obraz mnie, który wewnętrzny obraz mnie, które jakoś noszę w sobie i przez przezzmat, którego postrzegam siebie jako osobę i swoją wartość jako osoby i sprzyja też temu. No to jak wygląda sama procedura, to znaczy ona jest bardzo taka zmodykalizowana, więc angażuje bardzo dużo uwagi i energii kobiety, i ponieważ zazwyczaj to jest tak, że to pragnienie macierzyństwa jest bardzo duże, bardzo silne, to kobiety też no chętnie nazwijmy to angażują te swoje zasoby w proces starań. No i to sprawia, że też one stopniowo w trakcie, jeżeli się te starania przedłużają, tracą kontakt ze sobą, tracą kontakt ze swoim ciałem z poczuciem tego, kim ja jestem z dzieckiem, czy bez dziecka, ale z kim je tam głęboko jestem, tracą kontakt z tymi obszarami życia, które jakoś były dla nich gratyfikujące, które przynosiły jakiś rodzaj spełnienia przyjemności czy zadowolenia, które były dla nich wzmacniające. I to są takie bardzo często powiedzmy takie czynniki towarzyszące przedłużającym się staraniom też jest tak, że, ponieważ żyjemy w takiej kulturze dosyć zadaniowej i skupionej na tym, aby rzeczywiście jakoś być produktywną osobą i realizować skutecznie pewne cele. No to też większość kobiet przynosi ten rodzaj myślenia do starań bardzo często są to takie kobiety, które są bardzo w ogóle sprawcza w życiu i cenią sobie kontrolę i ta kontrola rzeczywiście jakoś przynosi im określone rezultaty. I w związku z tym to myślenie też siłą rzeczy przekładają trochę właśnie na procedurę i na starania w tej drodze do macierzyństwa i traktują je właśnie troszeczkę jako taki projekt do zrealizowania i próbują przekładać te same strategie, które np. przykładają w życiu zawodowym, to znaczy, jeżeli sobie podzielę, jakoś ten cel na jakieś mniejsze odcinki. I przyłożę do tych etapów określone strategie, to na pewno uda im się zrealizować ten cel, no bo przecież to zawsze działało w moim życiu i są bardzo rozczarowane i bardzo zawiedzione i uderzają mocno w siebie, kiedy np. transfer się nie powodzi albo kiedy wyniki badań nie są zadowalające. Trochę też sama samo to jak wygląda procedura, budzi taki właśnie rodzaj potrzeby, kontroli pilnowania różnych terminów przyjmowania leków przechodzenia na badanie monitorowania swojego cyklu itd. itd. więc jakby siłą rzeczy sam ten proces przez to, jak wygląda, budzi dużo takiej potrzeby kontroli, ale też dodatkowo często jest także w ogóle kobiety przynoszą ten rodzaj postawy do tych starań. I rzeczywiście starają się jakoś tak zredukować swoje pragnienie macierzyństwa do celu to zrealizowania właśnie określoną procedurę metyczną i to naprawdę odcina te kobiety od siebie, więc ja bym naprawdę zawsze uczulam kobietę na to, że rzeczywiście jakoś bardzo ważne jest, żeby zrobić wszystko, co jest w mojej mocy, żeby pozytywnie wspierać swoją płodność. I wiemy już naprawdę my to wiemy z badań, że jest wiele możliwości, które możemy wykorzystać, żeby osiągnąć ten rezultat, ale prawda jest taka, że od momentu transferu. No ta kobieta ani lekarz no nie ma wpływu na rezultat tego transferu i raczej od tego momentu działa inny rodzaj postawy jakiś rodzaj zaufania do tego, co się wydarzy dalej poddania się temu, co jakoś no też nie prowadzi przez ten proces pilnowania tego miejsca pragnienia. We mnie tak jakoś i wiary w to, że to pragnienie się urzeczywistni poprzez tę albo inną drogę, ale ta kontrola wtedy już nie działa. I teraz te kobiety, które rzeczywiście jakoś nie potrafią odpuścić tej kontroli, bardzo cierpią wręcz z tego powodu, że rzeczywiście, że to pragnienie się nie realizuje, że to się nie wydarza w ich życiu i co gorsza, obwiniają to siebie bardzo często mówią o tym jako porażka. Moja osobista porażka, że moje ciało nie zachodzi w ciąży, że nie jest w stanie tej ciąży donosić i nie widzą w całym tym procesie tego, że rzeczywiście poza postępem medycyny poza fantastycznymi lekarzami, do których czasu te kobiety mają zaufanie poza swoimi działaniami, które mają naprawdę też ogromną moc sprawczą. To jest w tym procesie jeszcze jakiś taki niezdefiniowany czynnik x coś, większego chociażby siła natury, tak jakby czego my nie możemy jakoś skontrolować, a co też rzeczywiście jest bardzo ważnym czynnikiem w tym całym procesie. To jest jakoś dopuszczenia do uwzględnienia, tak, że jakoś nie wszystko jest moich rękach, tak, ale jednocześnie wierzę, że jeżeli to Puszczę w jakimś stopniu trochę to cała ta procedura się jakoś nie zawala, że to nadal jakoś ma sensji może prowadzić do do macierzyństwa czy do rodzicielstwa.
Pani doktor, o tych wszystkich aspektach, o których pani wspomniała bardzo dobrze, żeby wiedział partner, dlatego że wtedy będziemy łatwiej zrozumieć pewne zachowania reakcję emocje i odpowiednio na nie zareagować, czyli dać wsparcie, jaka powinna być? Jak powinna wyglądać jego rola jego, który też z pewnością wsparcia w tym wszystkim potrzebuje?
Jasne, że tak jest częścią tego procesu i ją też przeżywa to na swój sposób inne zazwyczaj niż kobieta. I te strategie rzeczywiście się różnią radzenia sobie z niepłodnością u kobiet i u mężczyzn są inne i właśnie też z braku zrozumienia wynika bardzo dużo napięć i konfliktów między partnerami, ale jak pyta pani, jaką rolę powinien mieć tutaj partner? No to ja mam już taki takie, zapala mi się lampka po prostu, bo no właśnie z tego powodu, że on ma jakąś przypisaną rolę nieformalnie przepissaną rolę, czyli tego, kto nie okazuje emocji. Jest oparciem wynika najwięcej kłopotów mężczyźni naprawdę jakoś tak wierzą i to jest kulturowe przekonanie, że no, że kiedy kobieta cierpi, płacze jest smutna jest i źle. No to jakby on już nie może sobie pozwolić na te uczucia, no bo nie chce jej dokładać, nie chce jej obciążyć emocjonalnie i komplikować całej tej sytuacji, więc stawia się trochę świadomie albo mniej świadomie po stronie tego, kto, który gdzieś chowa te swoje uczucia. No i stoi z tym swoim silnym ramieniem, żeby ona się mogła wypłakać i w staraniach jest tak, że no to właśnie powoduje jakiś rodzaj osamotnienia po stronie kobiet i niezrozumienia tej tego całego procesu, bo jeżeli ja jestem w tym całym przeżywaniu i potrzebuje to jakoś werbalizować mówić to nazywać. To rozmawiać o tym z innymi osobami, no, a mój partner po drugiej stronie patrzy i mielczy to większość kobiet mówi coś takiego tym nie kompletnie nie rozumiesz. To wie tak bardzo nie zależy jak mnie, bo gdyby zależało to też byś miał uczucia, no i to jest taki zarzut bardzo no oceniający powiedziałabym. No bo jakby nawet nie mamy szansy dowiedzieć się, w jaki sposób my ten mężczyzna przeżywa tę sytuację, tak na razie widzimy tylko, że niczego po sobie nie pokazuje, ale większość kobiet bładnie interpretuje ten sygnał jako takiej, które świadczy o właśnie braku jego przeżywania tej sytuacji czy zaangażowania w nią niepłodność jest taką sytuacją, która dotyka nie tylko poszczególną osobę z relacji, ale przydarzy się też całej relacji. I rzeczywiście to jest problemlacyjny, to znaczy, że to nie jest tak, że ja mam uczucia np. po nieudanym transferze trudne uczucia, a ciebie to kompletnie jakoś nietatyka ważniejsze jest nie to pytanie, jaką rolę powinien być mężczyzna, żeby ją wspierać. Tylko rzeczywiście w ogóle co się z nim dzieje, dopóki to jest jednostronne, a niestety in vitro trochę takie jest w tym sensie, że no to dotyczy ciała kobiety, jednak większości to ona poddaje się badaniom. To ona się poddaje procedurom, to ona przejmuje leki, przejmuje zastrzyki, idzie na funkcję na transfer itd. itd. więc siłą rzeczy jakoś no to jest bardziej o kobiecie. Tak jakoś, ponieważ dotyczy po prostu najzwyczajniej w świecie i ciała często jakoś te reakcje kobiet będą dużo właśnie silniejsze reakcje emocjonalne niż mężczyzn, nawet z uwagi na to, że no panowie nie są w stanie się tak silnie utożsamić z tą sytuacją właśnie przez to, że to nie dotyczy i chciał. I teraz, jeżeli jego rola ma na czymkolwiek polegać w tej całej sytuacji. To wydaje mi się, że jakoś z 1 strony fajnie jest zrobić przestrzeń na uczucia tej kobiety, trudne uczucia, ale jednocześnie też jakoś pamiętać o tym, żeby uwzględniać swoje reakcje w tej sytuacji. Na to, co się dzieje w sensie, że jakoś słyszę, że to jest trudno. I mam też takie miejsce w sobie, w którym mi jest trudno i też chcecie o tym powiedzieć, ale nie z taką intencją żebycie obciążać tylko rzeczywiście, dlatego że jesteśmy w tym razem i ta sytuacja dotyczy nas sobie dwojka. I jasne, że mężczyzną pewnie jest łatwiej myśleć analitycznie w tym sensie o tej sytuacji w tym sensie, co jeszcze możemy zrobić, żeby się udało, co nie zadziałało do tej i należy to zmienić, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu. Tak to jest najczęściej to, z czym przechodzązą panowie po niądanych transferach.
Dzisiaj jeszcze in vitro jest tematem tabu w wielu środowiskach jest nieakceptowalne, czy trudno się o tym mówi, albo się o tym nie mówi, mówi się o tym ze wstydem. Jak powiedzieć, jak poinformować o tym rodzinę bliskich, czy w ogóle informować, jak tą informację przekazać?
No właśnie, ja bym zrobiła ten krok wstecz, jeszcze czy to jest tak, że my chcemy informować, bo ta wiedza ta informacja o tym, że my w ogóle się staramy o dzieci, że się staramy w jakiś określony sposób o te dzieci jest taką informacją, która należy tylko i wyłącznie do relacji i do intymnej przestrzeni. I w związku z tym tylko para decyduje o tym, czy chcemy komuś to się z tym podzielić. Czy chcemy się z kimś tym podzielić, czy chcemy komuś ujawnić tę wiedzę, ewentualnie komu w jakim zakresie i to nie jest tak, że parama obowiązek tak jakoś poinformować, że my teraz wkraczamy na ścieżkę in vitro. I no musicie o tym wszyscy wiedzieć, nie decyzja leży tylko i wyłącznie po stronie pary i rzeczywiście są takie pary, które czują, że przynajmniej na tym początkowym etapie one nie chcą się dzielić z tą informacją z nikim innym, a są takie, które np. naprawdę jakoś mówią, że chcą uczynić ten temat. Tak bardzo otwartym, jak to jest tylko możliwe w swojej rodzinie, czy w gronie przyjaciół i z 1 strony to właśnie jakoś tak wynika też z takich indywidualnych może różnic w podejściu do tego tematu, ale też z drugiej strony bardzo dużo zależy od kontekstu. To znaczy czy tam po drugiej stronie jest przynajmniej 1 osoba z tego rodzaju wrażliwością, dzięki której ona przyjmie to, co my chcemy powiedzieć i jakoś będzie z nami w tym ze zrozumieniem zamiast nas pouczać zamiast nam radzić. Zamiast nas pocieszać jakoś tak sztucznie, więc to też jest kluczowe w sensie po pierwsze, decyzja, czy my w ogóle chcemy, bo możemy czuć, że nie chcemy i mamy do tego pełne prawo zachować to tylko i wyłącznie dla siebie, a po drugie, jeżeli tak. No to też nie chodzi o to, że teraz powiemy wszystkim tylko to my decydujemy, do kogo mamy ten rodzaj zaufania, kto wg nas ma ten rodzaj wrażliwości właśnie, że zrobić miejsce na to, co my chcemy powiedzieć i nas jakoś nie oceni. Tak nie zawstyzi nie skomentuje tego złośliwie, czy sarkastycznie, czy się nie zachował w jakiś inny trudny dla nas sposób, więc z 1 strony właśnie jakoś tak mówienie o tym jest potrzebne bardzo właśnie po to, żeby zdjąć ten ten aspekt stabu, ale z drugiej to też nie chodzi o to, żeby teraz pójść z tym tematem do każdego w całości. No bo niestety jeszcze nie jesteśmy nauczani tak społecznie takich postaw po prostu nie mamy powiedziałabym doświadczenia tak jakoś jako społeczeństwo z tym tematem i nie jesteśmy nauczeni w jakiś sposób mądrze wspierająco czy konstruktywnie reagować, kiedy ktoś nam po prostu mówi o tym, że ma trudności z po rozpoczęciem dziecka, że korzysta np. z metody in vitro. My nie mamy po prostu tych wzorców, więc w związku z tym większość ludzi reaguje albo jakoś tak w panice albo właśnie, żartując sobie bardzo niesmacznie tak albo, próbując jakoś tak nie wiem nas pocieszyć i zamknąć trochę ten temat. No bo sobie wie, co ma z tym zrobić, jak ma się zachować? Co ma powiedzieć?
Pani doktor, ten właśnie odbiór zbiór społeczny powoduje, że powiedzenie o tym dziecku w przyszłości może też wiązać się z jakimiś obawami. Jak to powiedzieć i jak to dziecko też sobie z tą informacją co ono z nią zrobi i czy jakoś ta informacja się na nim odbija? Czy tutaj można mówić o jakiś? Nie wiem uniwersalnych wskazówkach?
Nie ma uniwersalnych wskazówek również z uwagi właśnie na to, że no gdzieś ludzie żyją w różnych kontekstach społecznych, ale też z uwagi na to, że same dzieci są różne i też potrzeby rodziców są różne, bo no, bo to jest tak, że rzeczywiście jakoś część war bardzo czuje ten kierunek, żeby w przyszłości powiedzieć dziecku, że mieliśmy trudności, zdecydowaliśmy się na pomoc lekarzy, byliśmy zdeterminowani bardzo chcieliśmy, żebyś był czy była z nami na świecie, tak i naprawdę jakoś jest to dla nich wartością, żeby otwarcie jakoś dziecku o tym powiedzieć, żeby wprowadzić ten rodzaj szczerości. Po prostu tak jakoś do relacji i to jest jakoś okej i często te pary mają takie swoje. No nie wiem intuicyjne przeczucia, na jakim etapie życia dziecka chciałyby to zrobić, bo jedne pary jakoś tak bardzo bardzo czują, to, że mówią rozmawiają z tym z dzieckiem od samego. No nie chcę powiedzieć początku, ale od tych pierwszych możliwych etapów jego życia, kiedy to dziecko w ogóle się jakoś interesuje tym, skąd się biorą dzieci, jak one powstają, a skąd ja się wziąłem, czy wziąłem i po prostu decydują się naturalnie wprowadzać ten kawałek, tak jakoś wiedzy o pochodzeniu tego dziecka do takich spontanicznych rozmów związanych z rozwojowymi pytaniami dziecka, inni rodzice z kolei przeczuwają, że no dla nich oni po prostu potrzebują już takiego starszego trochę dziecka, które ma więcej takich zasobów poznawczych, które z, którym możnasz medycznie też porozmawiać o tym. O tym temacie tak jeszcze inni gdzieś wyobrażają sobie, że powiedzą dziecku, kiedy będzie dorosły i w sumie to nie jest tak, że jakby jest jakiś 1 moment kierunek czy no nie wiem wytyczne postępowania, tylko bardziej chodzi o to, żeby sami rodzice w sobie rozpoznali, który moment dobre jest dla nas. No bo jeżeli to będzie jakoś właściwe wewnętrznie u nas to my to wtedy zrobimy spójnie wobec tego dziecka i weźmiemy za to odpowiedzialność, natomiast kiedy to jest jakoś dyktowane wytycznymi z zewnątrz, bo ktoś nam nie wiem, powiedział, że warto, że trzeba, że powinniśmy. No i w sumie to tak nawet to zrobiliśmy, ale kompletnie bez przekonania wewnętrznego, to my nie jesteśmy później w stanie pomieścić też tej sytuacji i reakcji dziecka, które się na pewno pojawią jakieś po drugiej stronie. Prawda nie wiadomo, jakie no, bo to jest nie do przewidzenia dziecka zareaguje, ale jeżeli nie podjęliśmy spójnej decyzje o tym, że mówimy i teraz jakby dziecko, no ma różne trudne reakcje. Czy słowa no to my też musimy jakoś mieć przestrzeń w ogóle na to, żeby z tym dzieckiem być i jak to się mówi kontenerować te jego emocje, tak pomóc sobie po prostu jakoś poradzić z tą wiedzą, jakoś się z tym ułożyć jakoś nabrać do tego stosunku iemocjonalnego i poznawczego. I tak też takiegoacyjnego właśnie relacji z rodzicami, ale też z drugiej strony są rodzice, którzy no kompletnie nie znajdują sobie tej potrzeby, żeby jakoś powiedzieć dziecku o tym in vitro. No bo jest też taki taki kawałek w tym, że rzeczywiście no jakoś rodzice nie chodzą i nie opowiadają dzieciom, w jaki sposób je poczęli, w jakich okolicznościach, w jaki sposób itd. tak. No bo to jest coś, co przynależy do relacji i to też jest jakoś bardzo intymne, tak jakby w, jaki sposób poczęliśmy nasze dzieci, zazwyczaj dużo się tam pojawia takich historii. Powiedzmy o ciążach czy okołoporodowych, to jak się rodził, w jaki sposób przychodzi na świat, ale bardzo rzadko pary mówią właśnie o tym poczęciu. O tym momencie czy okolicznościach poczęcia te okoliczności są różne jedno z nich jest np. procedura in vitro i są takie pary, które naprawdę jakoś czują, że, że nie chodzi o to, że one chcą to ukryć przed dzieckiem, czy, że są jakoś tym zakłopotane, czy cokolwiek tylko naprawdę czują, że to było ich intymne, że to była ich decyzja o tym, jak poczną swoje dziecko czy dzieci i że jakoś naprawdę czują, że to zostaje między nimi i nie mają. Związku z tym tej potrzeby, żeby informować dziecko o tym, że korzystali z in vitro i można jakoś z tym dyskutować próbować ich przekonać. Nie wiem, nakłonić namówić itd. ale prawda jest taka, że pewne pary naprawdę jakoś nie widzą tego nie czują tego i nie mają tego miejsca, że naprawdę jakoś my musimy teraz powiedzieć dziecko o tym, że korzystaliśmy z in vitro, no bo to jakoś zostaje w naszej relacji, należy tylko do nas być może kiedyś zmienimy zdanie. Rena ten moment po prostu my tego nie.
Czuje pani doktor bardzo dziękuję dr n. med. Joanna, kot psychoterapeutka PS psychologka psychoonkologka. Bardzo dziękuję za.
Rozmowę dziękuję bardzo. Zwiń «

PODCASTY AUDYCJI: GŁOSEM EKSPERTA

Więcej podcastów tej audycji

REKLAMA

POSŁUCHAJ RÓWNIEŻ

REKLAMA

DOSTĘP PREMIUM

TOK FM Premium 40% taniej. Radio TOK FM bez reklam, podcasty z audycji i podcasty tylko dla Subskrybentów.

KUP TERAZ

SERWIS INFORMACYJNY

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA